wtorek, 16 sierpnia 2011

Klasyczny leszcz

No i stało się. Został potwierdzony mój status klasycznego leszcza ;) Dałem się wyruchać aż miło.
Sprzedałem PKO praktycznie w samym dołku :/ Co prawda tuż po sprzedaży kurs spadł jeszcze o 4% i wtedy myślałem jaki to jestem mistrz, że udało mi się wirtualnie zarobić 800zł, ale to akurat był ostatni dzień mega wyprzedaży i tegoż dnia kurs się szybko wydźwignął, a ja spółki nie odkupiłem. Dlaczego nie? Kurczę, nie wiem. Jakaś taka za wielka zmienność panowała na rynku i miałem obawy, a jak wyczułem, że to jest dzida, to akurat musiałem wychodzić z domu i uznałem, że w sumie może nawet lepiej mi zrobi jak nie będę kombinował. Kolejnego dnia przygotowany na zakupy trochę się przestraszyłem porannych spadków.. no i generalnie pociąg odjechał :(
Obecnie uważam, że nie ma sensu nic kupować, bo korekta wzrostowa za długo już nie potrwa. Oczywiście to wszystko przy założeniu, że mamy do czynienia nie z korektą hossy, a z początkiem bessy. Jak będzie trudno powiedzieć. Część ekspertów wróży bessę, część mówi, że nie ma ku temu  podstaw, bo spółki mają się świetnie. Ja z kolei inwestuję na chłopski rozum i mój chłopski rozum od kilku lat mówi, że wcale nie idzie ku lepszemu i czas dobrobytu w świecie zachodnim dobiega końca. Ostatnie spadki były naprawdę imponujące i chyba nikt nie oczekiwał w obecnym czasie takiej fali wyprzedaży. Uważam, że musiałyby nas czekać bardzo pozytywne dane makro by hossa, lub nawet boczny trend mógł zagościć na dłużej, a wydaje mi się, że o pozytywnych danych szybko nie usłyszymy.
Zresztą przypadek optka pokazał, że jak rynek daje sygnał do wyprzedaży, to nawet mega pozytywne informacje nie są w stanie nic zmienić i jedynie przesuwają w czasie moment egzekucji.
W każdym razie, póki co stoję z boku rynku. W tym roku ponad 5% strata, summa sumarum na giełdzie zysk i tego zysku będę bronił, by choć móc powiedzieć, że na giełdzie nie straciłem a co nieco się nauczyłem :)
Poza tym popularne jest powiedzenie, że nie ważne ile się straciło, ważne ile zostało na inwestycje. Zamierzam rynek obserwować z boku, być może zaangażować się chwilę w jakieś pozycje, ale coś mi się wydaje, że to kwoty wielkie nie będą, a celem raczej będzie wyrobienie sobie paru nawyków, np. ustawiania stop lossa.
Zobaczymy jak to będzie. Ja wieszczę spadki, ale kto wie, rynek nie raz potrafił zaskoczyć.

2 komentarze:

  1. wieszczysz koniec zachodniej cywilizacji już od 2009 roku, a tu juz jedna hossa minęła. Wydaje mi się, że zanim to padnie jeszcze kilka szczytów zaliczymy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam nic przeciwko hossie, choć bessa, czy kryzys, mają to do siebie, że przynoszą inwestycyjne okazje.
    Pewnie od wzrostów na giełdach, bardziej przydałby mi się zdecydowany spadek cen na rynku nieruchomości. Także w tym moim wieszczeniu widzę też interes dla siebie.. o ile kryzys nie sprawi, że stanę się bezrobotnym.. co wcale nie jest takie niemożliwe.

    OdpowiedzUsuń