wtorek, 19 lutego 2013

$ + Nasdaq + WIG = Moje inwestycje :)

Hej ho :)

Nowy rok zaczął się powrotem mojego entuzjazmu giełdowego :) Lubię to, więc nawet jeśli miałbym na tej zabawie tracić, to pewnie i tak warto, bo skoro za inne hobby trzeba płacić, to dlaczego miałoby być inaczej w tym przypadku? ;)
Tak więc wracam z radością na giełdę z troszkę większą sakiewką i oczywiście nadziejami na zysk w tym roku powyżej 20% :)
Postawiłem trochę na dywersyfikację. Wciąż czaję się na MSFT, obserwując amerykańską giełdę. Ale ponieważ na polskiej, ze względu na opłaty maklerskie, nie muszę inwestować od razu 13tys. zł, tylko mogę już zacząć od 1,5tys, to wróciłem również na giełdę polską :)
Oto moje pomysły inwestycyjne ;)

WIG
Z chwilą gdy TP SA opublikowała swoje wyniki finansowe oraz prognozy na najbliższy czas, kurs akcji runął o 30%!! Rynek telekomunikacyjny łatwy nie jest, a już na pewno rynek telefonii stacjonarnej. Wraz ze spadającym kursem TP SA spadł również (o 12%) kurs Netii, którą od jakiegoś czasu obserwowałem. Oczywiście nie mogłem się opanować i zakupiłem spółkę, licząc w średnim terminie na odbicie.. i być może letnią dywidendę (jeszcze nie ogłosili czy wypłacą). Akcje spółki są sukcesywnie skupywane przez samą Netię, więc nie spodziewałbym się tragedii, jeśli chodzi o kurs spółki.
Poza Netią, którą mam zamiar jeszcze dokupywać, obserwuję kurs firm: Wawel, Boryszew, Tauron, KGHM, Lotos, PKO BP, Assecco Polska, Synthos oraz Lotos i CD Projekt z ciekawości. Myślę, że wkrótce będę miał akcje którejś w powyższych firm (najpewniej Tauron).

NASDAQ
Na amerykańskiej giełdzie od nowego roku trwa nieprzerwalna hossa. Myślę, że to dopiero początki, ale nie angażuję się za mocno. Póki co spoglądam na Microsoft, Apple i z ciekawości na Black Berry (tam to jest totalny rollercoaster - dla odważnych, ale na spółce w ciągu ostatnich 3 miesięcy można było zarobić 100%!! i to przy obrotach 3 razy większych niż na Apple ;)
Poniżej kilka schematów z komentarzem :)


Kupiłem MSFT korzystając ze znacznego spadku ceny, z nadzieją na rychłe odbicie. Niestety po paru rajdach w górę i w dół, troszku stchórzyłem i zamknąłem pozycję z niewielkim zyskiem (1,9%).
Po mojej sprzedaży kurs ponownie się opuścił, ale później urósł i obecnie dzielnie walczy o przełamanie bariery 8.20. Jeśli spółka się wybije, to biorąc pod uwagę dość długą fazę konsolidacji na obecnych poziomach cen, spodziewałbym się rajdu w górę. I jeśli to się zdarzy - to zapewne MSFT zakupię :) 
Jeśli spółka się nie przebije, to poczekam, obserwując jak się będzie korekcić.

W przypadku Apple, to był pełen (niemąrdy) spontan ;) Po prostu złapałem noża, który tak ślicznie spadał ;) Oczywiście skaleczyłem się trochę, bo spadł jeszcze o dalsze 5%, ale na szczęście odbił się i troszku urósł. Sprzedałem, wyłapując lokalną górkę, ale nie ukrywam, że obserwuję z zainteresowaniem, by być może znów zakupić. Apple spada od dłuższego czasu i fundamentalnie trudno się dziwić. Spółka osiągnęła taki sukces, że trudno będzie go utrzymać, czy przebić. Tym niemniej, na fali hossy na amerykańskiej giełdzie i być może po potwierdzonych plotach o wypłacie dywidendy (apple ma kupę kasy, z którą nie wie co zrobić.. więc giełdowe leszcze i rekiny wołają - DAJCIE TO NAM!! :) Spółka się może nieźle skorekcić. I jeśli tak będzie, to mam nadzieję, że i ja na tej korekcie skorzystam :) Póki co Apple dał mi zarobić ok 2,5%.

Portfel na dzień 19.02.2013:

Nasdaq: 0 akcji, 4271$ (zysk 4,4%)
WIG: Netia 1000 akcji po cenie 3,93. 

czwartek, 15 listopada 2012

Czajenie się na MSFT

Hej :)

Postanowiłem wrócić do inwestowania. Od roku stoję z boku i obserwuję rynek. Obserwuję i słyszę głosy wzywające mnie do powrotu – rynek mnie potrzebuje, hehe ;)
No dobra, rynek nawet nie zauważył braku jednego leszcza, ale leszcz się nudzi i tęskni kontaktu z rekinami :) Stwierdziłem, że bez sensu by zaskórniaki leżała bezczynnie, czy na lokacie, gdzie potencjalne zyski ścigają się z inflacją. Poza tym, nigdy nie wiadomo, kiedy ta Unia się posypie (a politycy robią wszystko by udowodnić niedowiarkom, że tak właśnie będzie). A jak się posypie, to dobrze mieć grosiki zdywersyfikowane. No i dlatego postanowiłem zainwestować tam, gdzie zapowiada się słoneczko :) A zapowiada się, jak się wydaje, w USA. Tak, to prawda, USA drukują wciąż zielone, ale ich gospodarka wydaje się mimo wszystko najzdrowsza. Można smęcić o malejącej roli USA, ale nie ma co się oszukiwać, w świecie nowych technologii to oni wiodą prym i nie sądzę by miało się to szybko zmienić. Kombinacja kultury przedsiębiorczości, skłonności do innowacji, ryzyka, potencjał intelektualny, naukowy i finansowy.. No sorki, ale lider tronu szybko nie odda.
Tak więc obstawiając raczej wzrost w USA, a tym samym wzrost wartości dolara, postanowiłem też wybrać spółkę, która da szansę zarobić, ale nie da też łatwo stracić. Wybrałem spółkę, w którą wierzę – postanowiłem zainwestować w ślimoka nowych technologii – Microsoft :)
Jest to inwestycja długoterminowa. Minimalny okres to rok – dwa. Mam nadzieję, że nie zawiedzie, a ja będę miał okazję i zarabiać i jeszcze dokupywać akcje na korekcie i za lat kilka będę mógł napisać „to był dobry wybór :)”.
Odnośnie samej spółki - to fakt, ślimok w swoim tempie snuję się tam, gdzie konkurencja już dawno była i zagospodarowała teren. Ale ja coś czuję, że ślimok się przebudzi i za chwilę jego domek może być najlepszym adresem w mieście :)
Dlaczego MSFT?:
  • bo jest spółką defensywną, więc wiele się nie da stracić
  • bo jest bardzo stabilny finansowo
  • bo jest niedowartościowany
  • bo wypłaca dywidendy (niewielkie co prawda, ale jednak)
  • bo moim zdaniem windows 8 to rewolucja, która sprawi, że MSFT odżyje :) Mam wiarę w to, że rynek to kupi, że użytkownicy to pokochają. Dla mnie nowy interfejs wydaje się na wskroś nowoczesny, ciekawy, fajny i ładny :) Ok, pewnie wielu rzeczy będzie się trzeba nauczyć od nowa, pewnie stare przyzwyczajenia pójdą w kąt, pewnie znajdzie się wielu malkontentów, którzy będą smęcić, że lepiej już było. Ale co mnie to obchodzi. Ja też się motałem ze wstążkami w Office 2007, u mnie też pierwszym zainstalowanym programem na windows 95 był Norton Commander (zresztą domyślnie długo uruchamiał mi się DOS, zamiast windowsa). Ale się przyzwyczaiłem i mogę dziś powiedzieć – nowe jest fajniejsze :) Nie urośnie nam nagle konkurencja na rynku OS. MSFT nie wróci do przycisku start. Ludzie się przyzwyczają, a jeśli tylko to zrobią – to docenią i tablety i komórki, które funkcjonują podobnie, które współdzielą te same dane, które stanowią wspólny ekosystem oparty na chmurze. To się musi udać :)
  • bo Microsoft postanowił powalczyć o rynek sprzętu. Gdybym miał dziś kupować lapka, kupiłbym Surface. Uważam, że jest super urządzonkiem i Microsoft dobrze robi, że próbuje dodatkowo zarabiać na sprzęcie
  • bo Microsoft będzie zarabiał kupę kasy na jednej platformie do kupowania aplikacji. Model biznesowy podpatrzony, ale kasa z apek * ich ogromna ilość = cena akcji musi wzrosnąć :)
  • bo Microsoft ma kupę kasy, dawno nic ciekawego nie wymyślił i najwyższa pora by czymś dodatkowo zaskoczył
  • bo Mahendra Sharma powiedział, że MSFT znów będzie pod szczęśliwą gwiazdą ;D (http://www.mahendraprophecy.com/latest-news.php?id=659
No i skoro pojawił się guru astrologii finansowej, to już nie ma co dodawać, hehe ;)
Póki co akcji jeszcze nie kupiłem. Jak na razie się czaję. Kupiłem troszku dolarów po średniej cenie 3,24. Microsoft obserwuję od paru miesięcy. Wygląda na to, że jeszcze się trochę skorekci i jeśli tylko wejdzie w kanał, zaznaczony na wykresie poniżej, który wydaje się być silnym wsparciem, ruszam na zakupy :) Oczywiście warto też obserwować indeks NASDAQ, który ma analogiczny wykres i wydaje się, że dąży do poziomu 2500.




25,50 dla MSFT to cena, przy której będę się mocno czaił. Wszystko co uda się ugrać więcej, będę traktował jako dodatkowy bonus. Mam tylko nadzieję, że nie będę czekał z zakupem za długo, zaklinając dalsze spadki, bo jak często w takich przypadkach bywa, pociąg ruszy, a ja z walizkami zostanę na peronie.
Prawda jest też taka, że wykresy są czytelne, więc pewnie wszyscy będą się czaić dokładnie tak jak i ja. A rynek ma to do siebie, że lubi iść pod prąd. Zobaczymy.
Jak tylko się naładuję sakiewki akcjami – pochwalę się :)

piątek, 28 października 2011

Inwestycyjne szanse

Po ostatniej zajawce dotyczącej zakupionych akcji brak było postu z pochwaleniem się wynikami moich super spekulacyjnych inwestycji. No więc wynik jest taki, że niby zyskałem 250zł w parę dni, grając stosunkowo małymi sumami i można powiedzieć "nie jest źle". Ale jeśli spojrzeć na to w ten sposób, że gdybym nic z tymi akcjami, które miałem, nie robił, to byłbym dziś bogatszy o dodatkowe 1500zł, co stanowiłoby naprawdę fajny zysk.
A dlaczego nie stanowi? No bo kurczaczek ze mnie i spękałem z pierwszym powiewem rynkowego pesymizmu. A kurs giełdowy, na przekór, zamiast spadać spokojnie zdobywa kolejne przyczółki.
No ale uważam, że nie można robić niczego wbrew sobie.


Poza tym, prawdę mówiąc, jakoś wciąż tych wzrostów nie czuję. Po prostu nie czuję. Bankructwo Grecji już w połowie potwierdzone, w Hiszpanii bezrobocie rekordowe od 15 lat, z Włochami przecież nic lepiej, a w USA podobnie. Skąd więc optymizm? Chyba po prostu chciwość. Inwestorzy są znudzeni stękaniem, że będzie źle. Oni mają to gdzieś. Oni chcą zarabiać a makro informacje spływają po nich jak po kurczaku. Panika była tylko w jednym celu - by odziać leszczy z dukatów i to się rekinom udało :/
Brak korelacji pomiędzy sytuacją w gospodarce a giełdą nie budzi mojego zaufania do inwestowania w akcje. Stoję więc dalej z boku i jak rasowego leszcza omijają mnie szanse. Omija okazja, ale zyskuję spokój i czas.. :)

Przeczytałem dziś super wpis na "konkurencyjnym" (hehe :D) blogu Polecam :)
Tak więc wykorzystam czas bez giełdy na zdobywanie nowych atrybutów, co by z kolejnymi inwestycyjnymi szansami, mieć dość mocy by z ekwipunku skorzystać; tak jak... czarodziejka z księżyca :)

środa, 28 września 2011

Gwiazdy mówią wróć ;) Hobby i praktyka.

Hej :)

Dawno nic nie pisałem, a to głównie dlatego, że mój portfel inwestycyjny składał się w 100% z gotówki, więc nic się nie działo. No a wieszczyć mega kryzysu, który nadejdzie i pochłonie i UE i euro i cholera wie co jeszcze, to mi się nie chciało (ale kiedyś jakiś wpis wypadałoby temu poświęcić).
Ostatnio jednak ciekawszym tematem dla mnie są prognozy i przepowiednie. A właściwie to tylko przepowiednie ;D A dlaczego? Wspominałem kiedyś o blogu dotyczącym astronomii finansowej. Jest też inna strona, prowadzona przez innego astromistrza - Mahendra Sharma, który również przepowiada zachowania na rynkach na podstawie gwiazd. Nie, nie, nie jestem obłąkany ;) Piszę o tym jak o ciekawostce i może nie byłoby to warte uwagi, gdyby nie niesamowita wręcz trafność tych przepowiedni. Mahandra pisze, że cały tydzień ok, ale w czwartek na giełdzie będzie bieda, więc lepiej wtedy nie mieć akcji. I co? W czwartek indeksy pogłębiają dołki notując rekordowe spadki (WIG20 ponad -7%!!). Mógł napisać, że w tym tygodniu spadki, ale nie, napisał, że w czwartek. To jest właśnie intrygujące :)



W każdym razie moi astroprzewodnicy nie straszą na ten tydzień spadkami, więc uznałem, że to dobry moment by wrócić sobie na chwilę na giełdę :)
A po co wracać? Dla zysku?
Eeee.. nie dla zysku. Odkryłem w tym roku w giełdzie moją nową pasję, hobby, coś co mnie kręci, coś o czym chce mi się czytać, no i wiadomo, że pieniądze same w sobie są tematem motywującym :) W każdym razie uznałem, że giełdy trzeba się uczyć, a najlepiej to uczyć się w praktyce (właściwie bez praktyki to się nie da). Pozwoliłem więc sobie na powrót, ale na pewnych zasadach:
- gram głównie po to by się uczyć
- pozwalam sobie na tygodniową stratę w wielkości 100zł, ale nie więcej niż 200zł na miesiąc. Te pieniądze mogę poświęcić jako koszt hobby. Jednodniowy wypad na narty kosztuje więcej, a nie jest mi szkoda, więc za miesiąc zabawy z giełdą to nie jest duża cena
- stop loss jest ustawiany na poziomie akceptowalnej tygodniowej straty. Kolejny zakup możliwy dopiero w nowym tygodniu, lub po przekroczeniu 200zł w nowym miesiącu :)
- póki nie ma strat mogę sobie grać, ale zawsze ze stop lossem pilnującym by nauka nie kosztowała więcej, niż założyłem.
Tak to sobie wymyśliłem :)


Portfel
W poprzednim tygodniu nieszczęśliwie zainwestowałem w KGHM. W pewnym momencie chciałem na spadkach jeszcze dokupić, ale źle klikąłem (S zamiast K) i sprzedałem ze stratą :/ No cóż. W każdym razie w tym tygodniu próbuję nadrobić stratę, a pomagają mi w tym akcje Netii, Getinu, Lotosu; czaję się trochę na Optka. Zobaczymy co z tego będzie :)

piątek, 19 sierpnia 2011

Bessa czy nie? Świnka (chrumak) przemawia :)

Hej :)

Postanowiłem wziąć udział w dyskusji dotyczącej tego, czy bessę mamy czy nie i dodałem komentarz do postu na jednym z blogów - http://www.longterm.bblog.pl/wpis,dlaczego;to;nie;jest;bessa,55659.html#komentarze

Poniżej mój głos w dyskusji. Co prawda męczące już jest to wieszczenie kryzysu.. no ale cóż poradzę, muszę być konsekwentny, skoro od lat tak myślę ;)

Czytam Pańskiego bloga z zainteresowaniem. Tym chętniej więc wezmę udział w
dyskusji.
To co mnie zaskakuje w Pańskim poście to ogromna pewność co do tego, że racja
jest po Pańskiej stronie. Myślę, że większość poważnych ekonomistów nie ma
pewności co do dalszego rozwoju wydarzeń, natomiast tutaj pewność jest wyraźna. W
psychologii nazywa się to mechanizmem zaangażowania i konsekwencji ;P
Ja sam nie wiem, w którym kierunku pójdzie rynek, wiem natomiast, że obecnie
zdecydowanie trudniej jest wskazać pozytywny scenariusz dla rozwoju światowej
gospodarki, a o wiele prościej wymienić niebezpieczeństwa, z którymi gospodarki
muszą się zmierzyć. Obecne spadki są przejawem braku zaufania do elity
politycznej, która najwyraźniej nie dorosła do wyzwań, którym musi sprostać.
Kłótnia demokratów z republikanami wyraźnie ukazała kryzys władzy, który jest
powszechny w całym zachodnim świecie. Politycy są niekompetentni, szefowie
instytucji finansowych pilnują swojego "koryta", a instytucje, które pełnią rolę
kontrolerów rynku (np. agencje ratingowe) w niczym nie są lepsze.
W mojej ocenie kwestią czasu jest rozpad obecnego światowego porządku
ekonomicznego (oby tylko ekonomicznego). Na chłopski rozum Świat nie jest w
stanie rosnąć bez końca a marzenie by żyć na poziomie europejczyków czy
amerykanów jest nierealne, bo na świecie nie ma tylu zasobów, potrzeba by nam
było kilku takich planet jak nasza. No ale to już wybiegam za bardzo do przodu.
Odniosę się tylko do Pańskich argumentów.
1. Przyjął Pan założenie, że obecnie mamy hossę. Czy mamy 100% pewność, że tak
jest? A może to tylko dłuższa korekta bessy?
2. Podobnie jak z założeniem, że mamy hossę, przyjął Pan założenie, że rynki są
cykliczne i przewidywalne. Może póki co były, ale nie da się ukryć, że są coraz
mniej i stare zasady oraz recepty mogą się nie sprawdzić w przyszłości.
3. Longterm, inwestowanie długoterminowe, opiera się na wierze, że wygrywają
fundamenty i że rynek prędzej czy później nagradza prymusów. Trudno mi wskazać
fundament, który mógłby uzasadniać wzrost rynku w najbliższych latach. Nie można
się zadłużać bez końca, a długi trzeba zwracać. Na dziś nie widzę możliwości
bezbolesnej spłaty państwowych oraz prywatnych zobowiązań, no chyba, że poprzez
hiperinflację.
4. W tym, oraz innych postach, przyjął Pan założenie, że duża podaż pieniądza
prędzej czy później trafi na giełdę. A wie Pan po co są oszczędności? A wie Pan
ile oszczędności mają Chinczycy? A wie Pan dlaczego ich nie wydają? Bo czekają na
giełdowe okazje? :D Myślę, że nie. Ludzie oszczędzają, bo się zabezpieczają na
lepsze czasy. Chińczycy nie mają programu emerytalnego, stąd ogromne
oszczędności. Amerykanie też się nauczyli oszczędzać, bo przestali wierzyć w
lepszą przyszłość. Jeśli wszyscy zaczną myśleć, że będzie gorzej, to jak Pan
myśli - będzie lepiej czy gorzej?







wtorek, 16 sierpnia 2011

Klasyczny leszcz

No i stało się. Został potwierdzony mój status klasycznego leszcza ;) Dałem się wyruchać aż miło.
Sprzedałem PKO praktycznie w samym dołku :/ Co prawda tuż po sprzedaży kurs spadł jeszcze o 4% i wtedy myślałem jaki to jestem mistrz, że udało mi się wirtualnie zarobić 800zł, ale to akurat był ostatni dzień mega wyprzedaży i tegoż dnia kurs się szybko wydźwignął, a ja spółki nie odkupiłem. Dlaczego nie? Kurczę, nie wiem. Jakaś taka za wielka zmienność panowała na rynku i miałem obawy, a jak wyczułem, że to jest dzida, to akurat musiałem wychodzić z domu i uznałem, że w sumie może nawet lepiej mi zrobi jak nie będę kombinował. Kolejnego dnia przygotowany na zakupy trochę się przestraszyłem porannych spadków.. no i generalnie pociąg odjechał :(
Obecnie uważam, że nie ma sensu nic kupować, bo korekta wzrostowa za długo już nie potrwa. Oczywiście to wszystko przy założeniu, że mamy do czynienia nie z korektą hossy, a z początkiem bessy. Jak będzie trudno powiedzieć. Część ekspertów wróży bessę, część mówi, że nie ma ku temu  podstaw, bo spółki mają się świetnie. Ja z kolei inwestuję na chłopski rozum i mój chłopski rozum od kilku lat mówi, że wcale nie idzie ku lepszemu i czas dobrobytu w świecie zachodnim dobiega końca. Ostatnie spadki były naprawdę imponujące i chyba nikt nie oczekiwał w obecnym czasie takiej fali wyprzedaży. Uważam, że musiałyby nas czekać bardzo pozytywne dane makro by hossa, lub nawet boczny trend mógł zagościć na dłużej, a wydaje mi się, że o pozytywnych danych szybko nie usłyszymy.
Zresztą przypadek optka pokazał, że jak rynek daje sygnał do wyprzedaży, to nawet mega pozytywne informacje nie są w stanie nic zmienić i jedynie przesuwają w czasie moment egzekucji.
W każdym razie, póki co stoję z boku rynku. W tym roku ponad 5% strata, summa sumarum na giełdzie zysk i tego zysku będę bronił, by choć móc powiedzieć, że na giełdzie nie straciłem a co nieco się nauczyłem :)
Poza tym popularne jest powiedzenie, że nie ważne ile się straciło, ważne ile zostało na inwestycje. Zamierzam rynek obserwować z boku, być może zaangażować się chwilę w jakieś pozycje, ale coś mi się wydaje, że to kwoty wielkie nie będą, a celem raczej będzie wyrobienie sobie paru nawyków, np. ustawiania stop lossa.
Zobaczymy jak to będzie. Ja wieszczę spadki, ale kto wie, rynek nie raz potrafił zaskoczyć.

wtorek, 9 sierpnia 2011

Czy inwestorzy to stado baranów?

Zawsze mnie zastanawiało, jak to jest, że pewne fakty są ogólnie znane inwestorom, ale dopiero gdy są powiedziane głośno, to inwestorzy udają zaskoczonych. Europejscy i amerykańscy politycy lecą w ciula i nagle jakieś olśnienie, że oni nic nie naprawią, a pewnie jeszcze bardziej popsują, tak jakby to było coś nowego. Z boku można by pomyśleć, że inwestorzy to stado baranów. No ale myślę sobie, że raczej nie, no bo w końcu jak? To zazwyczaj ludzie, którzy mają kasę, więc jakoś tą kasę zdobyli i zapewne kumają. No i ostatnio, jako jeden z tych baranów, w końcu odkryłem ten mechanizm :)
Generalnie na rynku rządzą dwie emocje - chciwość i strach. Jeśli inwestor czuje, że nie jest dobrze, ale widzi, że rynek mimo wszystko trzyma się ok i rośnie, to pojawia się chciwość. Skoro rośnie, to głupio się nie załapać ;) Z drugiej strony, jeśli jednak suma strachów przekroczy pewną masę krytyczną, to oczywiste, że każdy spodziewając się spadków panikuje i szybko wyprzedaje swoje aktywa. W zachowaniach giełdowych nie chodzi więc o odzwierciedlenie sytuacji gospodarczej i rynkowej, tylko o prostą kalkulację - uda się zarobić, czy się nie uda? Dopóki jest nadzieja na zysk, to każdy udaje głupiego. Mogliśmy to obserwować przez ostatni rok, gdy już sami analitycy i dziennikarze w komentarzach mówili, że inwestorzy uodpornili się na złe informacje. Przy czym oni wcale się nie uodpornili.. po prostu chciwie chcieli odrobić z nawiązką straty po poprzedniej bessie i udawali, że wszystko gra. No ale ileż można udawać?
Ja sam właśnie tak miałem. Od dawna mam przekonanie, że to wszystko jebnie. W zeszłym roku chciałem być na giełdzie tylko do świąt.. no ale później najwidoczniej za dużo wolnego czasu i się człowiek trochę wkręcił, ale wciąż z nadzieją, że będę szybszy niż rynek ;) I prawie mi się udało. Po sprzedaży optimusa nie angażowałem pieniędzy w nowe akcje. Przez 2 miesiące miałem w tym temacie luz, posiadając jedynie mały pakiet dla zabawy. No ale każdy leszcz musi dostać po dupie i ja też musiałem i wróciłem triumfalnie na giełdę.. w najgorszym momencie :D
Zwyciężyła chciwość - "tylko jeszcze dywidenda z pko i spadamy ;)". No i masz.. ;)
By the way. Jednak na dywidendę czekać nie zamierzam. W tym tygodniu chciałbym się pozbyć pozostałego pakietu akcji PKO. Mój cel - w tym roku na giełdzie nie być na minusie. Uda mi się? Jak jutro PKO zbliży się do 37zł, to tak. To "tylko" 6% na plusie, na pewno się uda ;)