piątek, 19 sierpnia 2011

Bessa czy nie? Świnka (chrumak) przemawia :)

Hej :)

Postanowiłem wziąć udział w dyskusji dotyczącej tego, czy bessę mamy czy nie i dodałem komentarz do postu na jednym z blogów - http://www.longterm.bblog.pl/wpis,dlaczego;to;nie;jest;bessa,55659.html#komentarze

Poniżej mój głos w dyskusji. Co prawda męczące już jest to wieszczenie kryzysu.. no ale cóż poradzę, muszę być konsekwentny, skoro od lat tak myślę ;)

Czytam Pańskiego bloga z zainteresowaniem. Tym chętniej więc wezmę udział w
dyskusji.
To co mnie zaskakuje w Pańskim poście to ogromna pewność co do tego, że racja
jest po Pańskiej stronie. Myślę, że większość poważnych ekonomistów nie ma
pewności co do dalszego rozwoju wydarzeń, natomiast tutaj pewność jest wyraźna. W
psychologii nazywa się to mechanizmem zaangażowania i konsekwencji ;P
Ja sam nie wiem, w którym kierunku pójdzie rynek, wiem natomiast, że obecnie
zdecydowanie trudniej jest wskazać pozytywny scenariusz dla rozwoju światowej
gospodarki, a o wiele prościej wymienić niebezpieczeństwa, z którymi gospodarki
muszą się zmierzyć. Obecne spadki są przejawem braku zaufania do elity
politycznej, która najwyraźniej nie dorosła do wyzwań, którym musi sprostać.
Kłótnia demokratów z republikanami wyraźnie ukazała kryzys władzy, który jest
powszechny w całym zachodnim świecie. Politycy są niekompetentni, szefowie
instytucji finansowych pilnują swojego "koryta", a instytucje, które pełnią rolę
kontrolerów rynku (np. agencje ratingowe) w niczym nie są lepsze.
W mojej ocenie kwestią czasu jest rozpad obecnego światowego porządku
ekonomicznego (oby tylko ekonomicznego). Na chłopski rozum Świat nie jest w
stanie rosnąć bez końca a marzenie by żyć na poziomie europejczyków czy
amerykanów jest nierealne, bo na świecie nie ma tylu zasobów, potrzeba by nam
było kilku takich planet jak nasza. No ale to już wybiegam za bardzo do przodu.
Odniosę się tylko do Pańskich argumentów.
1. Przyjął Pan założenie, że obecnie mamy hossę. Czy mamy 100% pewność, że tak
jest? A może to tylko dłuższa korekta bessy?
2. Podobnie jak z założeniem, że mamy hossę, przyjął Pan założenie, że rynki są
cykliczne i przewidywalne. Może póki co były, ale nie da się ukryć, że są coraz
mniej i stare zasady oraz recepty mogą się nie sprawdzić w przyszłości.
3. Longterm, inwestowanie długoterminowe, opiera się na wierze, że wygrywają
fundamenty i że rynek prędzej czy później nagradza prymusów. Trudno mi wskazać
fundament, który mógłby uzasadniać wzrost rynku w najbliższych latach. Nie można
się zadłużać bez końca, a długi trzeba zwracać. Na dziś nie widzę możliwości
bezbolesnej spłaty państwowych oraz prywatnych zobowiązań, no chyba, że poprzez
hiperinflację.
4. W tym, oraz innych postach, przyjął Pan założenie, że duża podaż pieniądza
prędzej czy później trafi na giełdę. A wie Pan po co są oszczędności? A wie Pan
ile oszczędności mają Chinczycy? A wie Pan dlaczego ich nie wydają? Bo czekają na
giełdowe okazje? :D Myślę, że nie. Ludzie oszczędzają, bo się zabezpieczają na
lepsze czasy. Chińczycy nie mają programu emerytalnego, stąd ogromne
oszczędności. Amerykanie też się nauczyli oszczędzać, bo przestali wierzyć w
lepszą przyszłość. Jeśli wszyscy zaczną myśleć, że będzie gorzej, to jak Pan
myśli - będzie lepiej czy gorzej?







wtorek, 16 sierpnia 2011

Klasyczny leszcz

No i stało się. Został potwierdzony mój status klasycznego leszcza ;) Dałem się wyruchać aż miło.
Sprzedałem PKO praktycznie w samym dołku :/ Co prawda tuż po sprzedaży kurs spadł jeszcze o 4% i wtedy myślałem jaki to jestem mistrz, że udało mi się wirtualnie zarobić 800zł, ale to akurat był ostatni dzień mega wyprzedaży i tegoż dnia kurs się szybko wydźwignął, a ja spółki nie odkupiłem. Dlaczego nie? Kurczę, nie wiem. Jakaś taka za wielka zmienność panowała na rynku i miałem obawy, a jak wyczułem, że to jest dzida, to akurat musiałem wychodzić z domu i uznałem, że w sumie może nawet lepiej mi zrobi jak nie będę kombinował. Kolejnego dnia przygotowany na zakupy trochę się przestraszyłem porannych spadków.. no i generalnie pociąg odjechał :(
Obecnie uważam, że nie ma sensu nic kupować, bo korekta wzrostowa za długo już nie potrwa. Oczywiście to wszystko przy założeniu, że mamy do czynienia nie z korektą hossy, a z początkiem bessy. Jak będzie trudno powiedzieć. Część ekspertów wróży bessę, część mówi, że nie ma ku temu  podstaw, bo spółki mają się świetnie. Ja z kolei inwestuję na chłopski rozum i mój chłopski rozum od kilku lat mówi, że wcale nie idzie ku lepszemu i czas dobrobytu w świecie zachodnim dobiega końca. Ostatnie spadki były naprawdę imponujące i chyba nikt nie oczekiwał w obecnym czasie takiej fali wyprzedaży. Uważam, że musiałyby nas czekać bardzo pozytywne dane makro by hossa, lub nawet boczny trend mógł zagościć na dłużej, a wydaje mi się, że o pozytywnych danych szybko nie usłyszymy.
Zresztą przypadek optka pokazał, że jak rynek daje sygnał do wyprzedaży, to nawet mega pozytywne informacje nie są w stanie nic zmienić i jedynie przesuwają w czasie moment egzekucji.
W każdym razie, póki co stoję z boku rynku. W tym roku ponad 5% strata, summa sumarum na giełdzie zysk i tego zysku będę bronił, by choć móc powiedzieć, że na giełdzie nie straciłem a co nieco się nauczyłem :)
Poza tym popularne jest powiedzenie, że nie ważne ile się straciło, ważne ile zostało na inwestycje. Zamierzam rynek obserwować z boku, być może zaangażować się chwilę w jakieś pozycje, ale coś mi się wydaje, że to kwoty wielkie nie będą, a celem raczej będzie wyrobienie sobie paru nawyków, np. ustawiania stop lossa.
Zobaczymy jak to będzie. Ja wieszczę spadki, ale kto wie, rynek nie raz potrafił zaskoczyć.

wtorek, 9 sierpnia 2011

Czy inwestorzy to stado baranów?

Zawsze mnie zastanawiało, jak to jest, że pewne fakty są ogólnie znane inwestorom, ale dopiero gdy są powiedziane głośno, to inwestorzy udają zaskoczonych. Europejscy i amerykańscy politycy lecą w ciula i nagle jakieś olśnienie, że oni nic nie naprawią, a pewnie jeszcze bardziej popsują, tak jakby to było coś nowego. Z boku można by pomyśleć, że inwestorzy to stado baranów. No ale myślę sobie, że raczej nie, no bo w końcu jak? To zazwyczaj ludzie, którzy mają kasę, więc jakoś tą kasę zdobyli i zapewne kumają. No i ostatnio, jako jeden z tych baranów, w końcu odkryłem ten mechanizm :)
Generalnie na rynku rządzą dwie emocje - chciwość i strach. Jeśli inwestor czuje, że nie jest dobrze, ale widzi, że rynek mimo wszystko trzyma się ok i rośnie, to pojawia się chciwość. Skoro rośnie, to głupio się nie załapać ;) Z drugiej strony, jeśli jednak suma strachów przekroczy pewną masę krytyczną, to oczywiste, że każdy spodziewając się spadków panikuje i szybko wyprzedaje swoje aktywa. W zachowaniach giełdowych nie chodzi więc o odzwierciedlenie sytuacji gospodarczej i rynkowej, tylko o prostą kalkulację - uda się zarobić, czy się nie uda? Dopóki jest nadzieja na zysk, to każdy udaje głupiego. Mogliśmy to obserwować przez ostatni rok, gdy już sami analitycy i dziennikarze w komentarzach mówili, że inwestorzy uodpornili się na złe informacje. Przy czym oni wcale się nie uodpornili.. po prostu chciwie chcieli odrobić z nawiązką straty po poprzedniej bessie i udawali, że wszystko gra. No ale ileż można udawać?
Ja sam właśnie tak miałem. Od dawna mam przekonanie, że to wszystko jebnie. W zeszłym roku chciałem być na giełdzie tylko do świąt.. no ale później najwidoczniej za dużo wolnego czasu i się człowiek trochę wkręcił, ale wciąż z nadzieją, że będę szybszy niż rynek ;) I prawie mi się udało. Po sprzedaży optimusa nie angażowałem pieniędzy w nowe akcje. Przez 2 miesiące miałem w tym temacie luz, posiadając jedynie mały pakiet dla zabawy. No ale każdy leszcz musi dostać po dupie i ja też musiałem i wróciłem triumfalnie na giełdę.. w najgorszym momencie :D
Zwyciężyła chciwość - "tylko jeszcze dywidenda z pko i spadamy ;)". No i masz.. ;)
By the way. Jednak na dywidendę czekać nie zamierzam. W tym tygodniu chciałbym się pozbyć pozostałego pakietu akcji PKO. Mój cel - w tym roku na giełdzie nie być na minusie. Uda mi się? Jak jutro PKO zbliży się do 37zł, to tak. To "tylko" 6% na plusie, na pewno się uda ;)

niedziela, 7 sierpnia 2011

Giełdowy potwór pożera zyski

Ostatni tydzień dał nieźle popalić inwestorom i giełdowy potwór pożarł moje zyski :(
I z tego co widzę to nie były giełdowe rekiny.. to bardziej przypominało żarłoczne piranie ;)


No cóż, chyba po tym tygodniu przestanę się przyjaźnić z dewizą "kupuj gdy leje się krew", za to przytulę do siebie dwie inne "if panic - panic first" i "trend is your friend". Prawdę mówiąc, gdybym stosował pierwszą regułę przez cały okres inwestowania, to dziś wyraźnie byłbym na plusie, ucinając straty póki były małe. Z drugiej strony, wielokrotnie wcześniej uczyłem samego siebie by nie panikować, ale to też właśnie dlatego, że panikowałem zawsze jako ostatni, gdy inni już budowali portfel pod zbliżające się wzrosty.
Spoglądając na skład portfela po poprzednim tygodniu, widać, że brakuje w nim JSW, dla którego wyraźnie straciłem cierpliwość. Szkoda, że tak późno. Popełniłem błąd zapisując się na to, kolejny nie sprzedając powyżej ceny zakupu, mimo tego, że przecież oczywisty był spadek po szybkim zakończeniu działań stabilizacyjnych na kursie spółki. Błąd za błędem i przyszedł czas powiedzieć pa pa.
Tak więc w portfelu pozostało PKO i tutaj ciśnienia aż takiego nie ma. Mimo to myślę, że sprzedam spółkę w czasie korekty spadków i będę w najbliższym czasie obserwował rynek z boku. Nie mówię, może jakaś spekulacja się również zdarzy, ale raczej nastawię się na obserwację, a dlaczego? Chyba oczywiste, ale pozwolę sobie mimo to poświęcić temu wpis.. następny :)

piątek, 5 sierpnia 2011

Mistrz spekulacji :D

Hej :)

Nie ma co, muszę się pochwalić jakim to jestem mistrzem spekulacyjnych transakcji :)
Wczoraj postanowiłem złapać spadającego noża, a konkretnie optka w cenie 4.80. Nie mówię, troszkę bolało, ale nie zabiło ;) Optek znalazł dołek kilkanaście procent niżej, ale jak się można było spodziewać, odbił. Właśnie na odbiciu optka miałem się trochę odegrać, no ale jak był w dołku to w mojej kasie były 4zł, więc nawet na jedną akcję by nie starczyło.
W każdym razie sprzedałem optka na odbiciu po 4.85, zarabiając, UWAGA!! + 7zł :D
No i kto jest mistrzem giełdowych spekulacji, no kto? Się wie :)

czwartek, 4 sierpnia 2011

Wychodzimy :/

Hej.
Coś ostatnie wydarzenia na giełdzie nie skłaniają do optymizmu, nic a nic. Praktycznie wszystkie moje tegoroczne zyski zostały zjedzone w te dwa dni :( A przecież można było sobie tak fajnie postać obok rynku (a później odkupić za taniochę :D). Grr.
Mam jeszcze inne postanowienie. Przestanę czytać fora. Na forach zawsze piszą jakieś bzdury naganiając bądź to na spadki, bądź na wzrosty. Jakoś nie pamiętam by fora skłoniły  mnie do jakiejś mądrej decyzji.. za to pamiętam niejednokrotnie jak skłaniały mnie do decyzji złych.
Ale wyciągnę przynajmniej jedną lekcję. Po zakupie zaraz ustawiam stop lossa. Nie ma co się pieprzyć. Niby w każdych poradnikach o tym piszą, ale jakoś widać, trzeba się przekonać na własnej skórze. Jutro jak zacznie się od rana pikowanie (a na pewno się zacznie, bo Ameryka skończyła na -4%), to sprzedaję cały ten bałagan. W najgorszym przypadku odkupię z kilkuprocentową stratą, ale być może w ten sposób uchronię się przed stratą kilkunastoprocentową, albo i większą. Szkoda kasy na eksperymenty i szukanie dna.
Ale swoją drogą, stojąc i patrząc z boku, to takiej rzezi jeszcze na giełdzie nie widziałem. Wygląda nieźle, a domyślam się, że prawdziwej paniki to jeszcze nie było, za to będzie jutro :D Szykujmy się na niezłą jazdę.. choć jakoś nie jest mi do śmiechu :/
A to taki komentarz adekwatny do sytuacji ;)


środa, 3 sierpnia 2011

Mission accomplished :D

No i doigrałem się. Chciało mi się naganiać na spadki :/ No ale dokupiłem PKO, wow ;), tylko nie wiem czy o to mi chodziło.. a nawet jeśli, to trzeba było dokupywać pod koniec sesji a nie z jej początkiem. No ale któż to wiedział, że nam się trafi taka śliczna rzeź niewiniątek :)
Ale jest i duży plus - nagoniłem na spadki rekinów, więc można powiedzieć, że już są oswojone i nic tu po mnie; mission accomplished ;)
No dobra, zapytajmy więc - co dalej? Ja jestem głęboko przekonany, że niedźwiadki nie zrezygnują z okazji by szukać nowego dna i przekonać się na ile giełda mogłaby przyjąć scenariusz mini bessy na najbliższe miesiące. Zanim to nastąpi to z pewnością będziemy mieli tygodniowe lub trochę dłuższe odreagowanie, ale na jesień zielonej trawki nie ma co się spodziewać, z pewnością za to możemy oczekiwać spadających liści i nie tylko ;)
Co więc z moim portfelem? Póki co wciąż bronię zysków w tym roku, ucząc się giełdy z każdą kolejną wtopą :D Także nic nie idzie na marne ;) Przy okazji widziałem na blogu astronomia finansowa ofertę odbycia szkolenia, które pozwoli nam wyczytać z gwiazd momenty wyjścia z otwartych pozycji; cena - jedyne 4500zł. Także jest alternatywa dla wtapiania kasy poprzez zakup akcji ;)
Moja strategia na najbliższy czas: w miarę możliwości pozbyć się JSW. Jakoś tej spółki nie lubię. Miałem ją już wywalić dwukrotnie i się zawahałem, a tu nie ma co się pitolić, optka też było żal, a teraz o ile przyjemniej bez :) No i oczywiście dokupywać PKO na spadkach, a co! ;) Looknąłem historycznie i w czasie ostatniej bessy PKO było tylko pół roku poniżej 30zł, także spaść jeszcze może, ale aż tak wielkiej tragedii nie powinno być. Myślę więc, że warto to trzymać, bo każda prawdziwa bessa zaczyna się wtedy, gdy kończy się prawdziwa hossa.. a ja tutaj prawdziwej hossy w tym cyklu jeszcze nie wiedziałem, więc tragedii nie będzie.
Ostatnio pozdrawiałem petrola, więc po dzisiejszej sesji warto przypomnieć filmik :)



PS. Aktualny skład portfela pojawi się na koniec tygodnia, na teraz jest to 30818zł (6% zysku)

wtorek, 2 sierpnia 2011

Naganianie na spadki ;)

Hej ho :)
Chciałbym się dziś podzielić spostrzeżeniem dotyczącymi ostatnich spadków. Ostatnio na jednym z blogów czytałem opinię, że czwarty kwartał tego roku będzie na giełdzie czerwony. Przemawiają za tym dane makroekonomiczne, wskaźniki wyprzedzające koniunktury, do tego, nie da się ukryć, że atmosfera i oczekiwania w świecie gospodarczym najlepsza nie są, czego dowodem są ceny złota i szwajcarskiego franka. Czyli najlepiej w sumie byłoby zachować się w myśl popularnego hasła "sell in May and go away", czyli pozbyć się akcji i w sumie to czekać do nowego roku. Choć zastanawiam się czy jest sens do tego 2012 czekać, bo w końcu i tak ma to być ostatni rok, więc wg mnie lepiej wszystko sprzedać i się za tą kasę trochę pobujać :D
Oczywiście powyższa prognoza na koniec roku to tylko prognoza, zdarzają się również krańcowo odmienne i tak naprawdę czas pokaże jak będzie. Mnie póki co spadki nie smucą, co więcej, mam dziwne poczucie, że w duchu mocno na te spadki naganiam. A naganiam po to by dokupywać akcje PKO BP. Tak sobie pomyślałem, że w sumie jakbym za całą kasę nakupował PKO, to z samej dywidendy zgarnąłbym 1500zł, a jestem przekonany, że w dłuższym terminie na kursie akcji też bym nie stracił. Czyli w sumie nie tak źle :) Tak więc staram się dokupywać te akcje, ale robię to nadwyraz ostrożnie (dziś tylko 61 po 40,11zł), ale wciąż trzymam kciuki za spadki :) Oczywiście te moje trzymanie kciuków może się zemścić, bo kurs spadnie nisko i będzie się tam kisił.. ale w sumie o ile może spaść? Kilka zł? Jakoś lęków nie mam. Mogę to cudo trzymać kilka lat i żyć z dywidendy jak z lokaty, ryzyko małe :)
Ustawiłem parę zleceń poniżej 40zł, więc nic tylko trzymać kciuki co by chociaż rano, z początkiem dnia, lekką panikę zasiali i co nieco do koszyka wpadło :) Zobaczymy.
To tak jeszcze odnośnie tego naganiania na spadki, to korci by zagrać na chwilę na akcjach spółek, które czuję, że po ostatnich spadkach mogą wyraźnie odbić - mam na myśli optka i lotos. Nie wiem na ile taka strategia ma sens. Aby ugrać sensowną kasę, trzeba zainwestować niemało. No a jak nie uda się wyczaić trendu wzrostowego? Mi to trochę pachnie moim kombinowaniem z początku roku, gdy swoimi super spekulacyjno zagraniami w ciągu paru dni straciłem ponad 2tyś zł (w tym miejscu chciałbym pozdrowić Petrol ;) Miejmy nadzieję, że za dużo kombinować nie będę.. choć.. byłoby przynajmniej case study :D